wtorek, 21 lipca 2015

rada na wkurzające, świecące przestrzenie w IntelliJ IDEA

Siemandero!
Dziś temat mało filozoficzny, więc przejdę od razu do rzeczy:

Problem:
IDEA, nie wiedzieć po co, koloruje pliki, które są oznaczone w jakiś sposób. Czy to "excluded", czy to "test", czy jeszcze co innego, to mniejsza o to. Mają inne kolorki i tyle.

tak właśnie się wszystko świeci
Oczekiwane działanie:
niech ikonki "folderów" mają inne kolorki, super, ale niech mi się cały monitor nie jarzy, bo jeszcze padaczki dostanę i będzie.

Rozwiązanie:
1. kliknąć CTRL + SHITFT + A i wpisać "file colors"
jeśli się ktoś już zgubił, to dołączam nawet screena tego
2. wejść w pierwszego menusa, ujrzeć i poniższy ekran
j/w, podpis musi byc

3. Odkliknąć "Enable File Colors"
w lewym, górnym rogu takie. łatwo przeoczyć

4. Cieszyć się życiem bez padaczki
bez padaczki życie takie pożyciowane. nic, tylko żyć!

No... to tyle. Zbawiłem świat!
Chyba czas zacząć to pisać po angielsku jednak, to może pomogę jakiemuś hindusowi, który tego sam nie znajdzie w opcjach przecież. Skubańce mogłyby się polskiego nauczyć, sporo mamy przydatnych blogów :D

pozdro 666

poniedziałek, 6 lipca 2015

O rekrutacji w IT i życiu jako takim

Witaj świecie.

Zdążyłem już zapomnieć, że kiedyś tego bloga zarejestrowałem. Ostatnio okazuje się jednak, że blogerem być warto, więc zaczynam to odgrzebywać. Dzielenie się własnymi wypocinami ze światem przestało już być fopa oraz pase, natomiast jest teraz manifik. A do pracy każdy chce przyjąć kogoś fajnego, więc sobie pobazgram. A co. Kto mi zabroni? Najwyżej tego nikt nie przeczyta :) Od czasu założenia tego bloga na pewno sporo wydoroślałem i jeszcze więcej się nauczyłem, więc tekst ten może komuś dać do myślenia, choć z drugiej strony dostrzegam coraz bardziej jak wiele rzeczy nie wiem, więc może jednak nie jest jeszcze zbyt mądry. Nie jestem autorytetem, moja opinia nie liczy się w sumie dla nikogo, więc mogę tu sobie paplać do woli. Ale przynajmniej pousuwałem co bardziej wstydliwe posty, więc blog jest względnie na temat. I prawie pusty... :P
Ale zaraz, och, ach, on przecież napisał w sumie, że szuka pracy. Jak tak można?!
Otóż można. Uważam nawet, iż trzeba. W tym biznesie praktycznie każdy szuka pracy. Cały czas. Może niezbyt aktywnie, może cefałek nie wysyłają wszyscy codziennie, ale na konferencjach się bywa i portale społecznościowe się ma. Rynek pracownika daje przecież takie piękne pole do manewru... Aż szkoda nie korzystać! Na goldenlajnach i innych linkdinach co chwilę piszą headhunterzy, HRówki, prezesi, hindusi, amerykańscy żydzi niemieckiego pochodzenia z korzeniami w Armenii... generalnie wszyscy. Raj na ziemi. I dają 187 zł więcej, niż mam teraz! Nic, tylko brać!! Ale czy naprawdę?



Pozwolę sobie w tym miejscu na dygresję. Nie, żeby tekst do tej pory nie był dość losową paplaniną, ale dygresja będzie tak czy siak (Dygresja do jeszcze nie rozpoczętej dygresji - kurde, mam jednak problemy z przecinkami. Polski jazyk, trudna jazyk). 
Zacznę od rzeczy oczywistych. W pracy pieniądze są ważne. IT ma to do siebie, że pieniądze tu są względnie duże, więc na "ochłapy" typu średnia krajowa większość nawet nie zwróci okiem. Nie poświęci czasu, żeby przeczytać ogłoszenie. No bo przecież po co?

Pytanie tylko: czy pieniądze są najważniejsze? Czy jak ktoś zarabia już w widełkach 8-18 (w zależności od doświadczenia) netto na B2B, czy ile tam teraz średnio robi Developer, to ten 1000 w lewo czy w prawo robi mu aż taką wielką różnicę? Ja rozumiem, że mieć tysiąc i nie mieć tysiąca, to już dwa tysiące różnicy, ale może jednak inne rzeczy zaczynają mieć znaczenie?



Nazwijcie mnie jak chcecie, ale mnie osobiście bardziej pociąga wizja pracowania w nowych technologiach, z pasjonatami, z ludźmi mądrzejszymi ode mnie, z samozwańczymi krzewicielami wiedzy i myśli technicznej. Pragnę mieć jasne warunki zatrudnienia, wykorzystywać CleanCode, TDD, magiczne narzędzia DevOpsowe (których za cholerę nie znam, ale podobno potrafią mękę stawiania środowiska zamienić na ciąg kilku kliknięć... nie znam, ale poznam!) i wszystkie inne dobre rzeczy, o których ostatnio się coraz więcej mówi. Chcę wprowadzać kulturę uczenia się, dogadywać się dobrze z mistycznym biznesem, uczestniczyć w hackathonach, innowacjach i czasem wspólnie zluzować się w chillout roomie (pokój luzujący brzmi conajmniej dziwnie). Słowem: chcę pracować w tej wymarzonej firmie, której istnienie potwierdzają wszystkie te wesołe opowieści na konferencjach. Opowiadają nam jak można to wszystko wprowadzić i z tym żyć... Przecież to gdzieś musi być możliwe! No cóż. Mam wrażenie, że sytuacja tu jest trochę podobna, jak z cyckami Pameli Anderson. Niby fajne, fajne, ale sztuczne i na pokaz. A w środku cholera wie co siedzi. Pewnie nic przyjaznego... A już na pewno nie prawdziwego.

tak właśnie. jak to mówią bojownicy: są cycki, jest okejka

Może miałem pecha, ale do tej pory każde miejsce, w którym pracowałem, miało spore bolączki ze sprostaniem tym marzeniom. Nie zrozumcie mnie źle (w końcu jestem jedynym czytelnikiem tego bloga, więc teraz piszę sam do siebie w liczbie mnogiej... mało dziś spałem, proszę o wybaczenie), poznałem mnóstwo fajnych ludzi. Niefajnych też, neutralnych też, świat nie składa się z samych fajnych. Poznałem też kilka świetnych technologii, dowiedziałem się mnóstwa nowych rzeczy, ale zawsze byli jacyś "oni". "Oni" blokowali podbicie czy zmianę biblioteki, "oni" zabraniali robić testów (bo to strata czasu), "oni" zabraniali refactorować (tak, teraz to już jest polskie słowo) (bo patrz poprzedni punkt). Nigdy się nie dowiedziałem kto kryje się za tymi "onymi", ale zawsze mnie wkurzali...

I wracając do tematu: zaczyna mnie wkurzać kolejna, coraz liczniejsza, grupa ludzi. O wiele lepiej sprecyzowana, niż "oni". Tą grupą są rekruterzy. Ja wiem, że taka praca, że kazali zaprosić 30 specjalistów dziennie do znajomych, że trzeba wrzucić lansiarskie zdjęcie i podawać się za super turbo junior experta do spraw rozwiązywania problemów, ktorych nie ma.... i rekturacji... 
Kiedyś pracowałem na telefonie, wiem jak to jest, jak banda dziwnych ludzi wymaga od Ciebie jeszcze dziwniejszych rzeczy, ale do jasnej Anielki, róbcie to ludzie z głową!
Dostaję takie kwiatki na przykład:
Panie XXX, zajmuję się rekrutacjami IT i wspieram atrakcyjne firmy w pozyskiwaniu najlepszych specjalistów. W związku z tym chciałbym Pana zaprosić do mojej sieci kontaktów. Z poważaniem, XXX Associate Recruitment Consultant at YYY
Także tego. Lecę! Już mnie masz, człowieku. Jeśli bym był rybą, to już bym połknął haczyk tak głęboko, że by mi oko wyszło przy okazji jego wyjmowania... NOOOOT!
Takich wiadomości dostaję kilka w tygodniu. Drugie tyle dostaję zaproszeń do kontaktów zupełnie bez treści. Nie jestem wyjątkowy, ale swego czasu zacząłem sobie myśleć: "ale jestem wyczesany i wybitny, tyle ludzi mnie chce!". Błąd. Myślałem tak jakieś 15 minut, po czym stwierdziłem, że oni po prostu chcą mi sprzedać kiepski zestaw garnków.
Dla naszego Klienta - lidera w dziedzinie doradztwa, technologii i outsourcingu - poszukujemy osoby na stanowisko: Programista Java/JEE Miasto1, Miasto2
Opis stanowiska: Rozwijanie systemów informatycznych z wykorzystaniem JEE Udział w procesie analizy i projektowania aplikacji
(...)
Oferujemy: Atrakcyjne warunki finansowe Stały rozwój kwalifikacji zawodowych Możliwość pracy z najnowszymi technologiami Stabilną pracę wśród profesjonalistów Miłą atmosferę w ambitnym i profesjonalnym zespole Bogaty pakiet socjalny
(...)



To jest chyba jakaś formatka. Już, że nie wspomnę o tym, że to w większości kłamstwa. No nie nazwałbym "nowoczesną technologią" Struts 1.1, a zdażyło mi się w tym pracować po aplikacji na podobne dyrdymały. Dalej - każda firma powyżej 2 pracowników jest ostatnio liderem rynku. Czasem jeszcze liderem rynku w swojej branży. Pytam się jakiego rynku i jakiej branży, bo lider jest zazwyczaj jeden. Chyba, że mnie mój język ojczysty znów robi w balona... Popularne też jest kupowanie sobie statusu "Pracodawca roku"/"Najlepsze miejsce pracy roku".  Z jakiej okazji jesteśmy mamieni nie znaczącymi nic tytułami? Znowu ktoś chce nam wcisnąć garnki?! Przecież dokładnie takie same praktyki stosują ci naciągacze, którzy z biednych, średnio już kontaktujących staruszków, wyciągają ostatnie pieniądze.

Gdzie w tym wszystkim jest miejsce, na moje marzenie o rozwoju?
Jak mogę się odnaleźć wśród tego całego zgiełku (dez)informacyjnego?
Jak mogę przestać tracić czas w miejscach, w których tracić go nie chcę?
Jak w końcu znaleźć tego wymarzonego pracodawcę?


Za cholerę nie wiem jak odpowiedzieć na te pytania. Kilka firm poszło po rozum do głowy i zmieniają nieco swoje nastawienie. Piszą wprost: co, za ile, po co. Może dostaną mniej CV. Może. Ale może będą bardziej odpowiadały profilowi ich projektu? Może będzie mniej szumu informacyjnego? Ja jestem jak najbardzej za.
Mistrzem w tej kategorii jest strona nofluffjobs. Wchodzicie i wiecie jak jest. Wolicie czytać: Java 8 czy "popularny język programowania". Spring 4 czy "lider wśród frameworków". Dev, utrzymanie czy "pełny zakres obowiązków". AngularJS czy "technologie frontendowe"... Słowem: jasność i przejrzystość. Ale tu nie koniec. Są informacje o tym co firma oferuje. Dokładne. To są po prostu ogłoszenia idealne. Rzut oka wystarczy. Wiadomo już z kim się ma do czynienia i czy warto sobie nim zaprzątać głowę. Z firm, o których ostatnio słyszałem dobre opinie i odpowiadają mi w tej kwestii mogę wymienić: 7N,  SoftwareMill, 4Finance. Czy są prawdziwe? Nie mam bladego pojęcia. Rekruterzy, z którymi miałem styczność na Confiturze wydawali się potwierdzać moje pozytywne odczucia. Ale jak to z cyckami(ofertami) bywa, mogą nieco odbiegać od rzeczywistości.

Tak czy siak...
Rozpisałem się i powoli sam zaczynam tracić wątek (ale jutro będzie umieranko! łoho...). Wracając do sedna: nie warto zmieniać pracy na taką, która lepiej płaci. A przynajmniej nie tylko :) Pieniądze są fajne, ale jeśli praca zabija w tobie chęć do życia (a znam kilka takich przypadków z IT), to nie są one tego warte. Nie warto użerać się z "onymi", skoro możemy spokojnie klepać kod tam, gdzie ich nie ma... Trzeba tylko jeszcze takie miejsce znaleźć. Konkluzja jest taka:

TL/DR

Drodzy rekruterzy! Przestańcie w końcu nas spamować byle czym! Poświęćcie te 15 minut na złożenie realnej oferty, zamiast przeklejać bezwiednie durne wiadomości. Dostaniecie odpowiedzi tylko konkretne. Jeśli ktoś będzie zainteresowany, to odpowie. Jak nie, to nie... Pewnie i tak się właśnie to drugiej dzieje w większości przypadków

no... to tyle.
wyrzuciłem to z siebie i niech to internety pochłoną.

Adios!

ps. a jeśli trzepiecie wielką kasę i jesteście nieszczęśliwi, to możecie wyjechać tam odpocząć. Widoczki zawsze w cenie w końcu :)

pps. i czemu zawsze ktoś chce nas wrzucić w projekt - kanał ?